poniedziałek, 30 czerwca 2014

Dziwna historia o znikającym nożu myszy

      Nie wiem, czy o tym wiecie, ale nie wierzę w żadne zjawiska paranormalne czy inne szmery bajery. Prowadzisz bloga o tajemnicach, makabrach i nadprzyrodzoności, do tego masz pełno książek o takiej tematyce. Faktycznie, nie wierzysz. Nie słuchajcie, to była tylko ta część mojej osobowości, która znajduje dziwną radość w niszczeniu własnej logiki. Będzie ona naszym dzisiejszym gościem. W każdym razie, nie wierzę w żadne cuda wianki, ale niestety, wydaje mi się, że one wierzą we mnie. I tu tkwi cały problem. Opowiem Wam o pewnej dziwnej historii, która kiedyś mnie spotkała. Przygotujcie sobie jakieś jedzonko, popcorn, colę (popcorn, cola, gramy w LOLa!)

     Wszystko zaczęło się w zamierzchłej przeszłości, naprawdę dawno temu. Było to wtedy, gdy mysza, dziecię z warkoczykami i odziane w białą szatkę, przystępowało do Pierwszej Komunii. Czyli mniej więcej dziewięć lat temu. A może osiem. Nie umiesz liczyć. W owym czasie ciotka moja pojechać miała na działkę, by przywieźć duży nóż, bowiem dwa noże znacznej wielkości potrzebne były na moje przyjęcie. Gdy ciocia z nożem przyjechała do domu, drugi nóż, który już w nim był, zniknął. Ciężko ustalić, czy okoliczności jego zniknięcia były tajemnicze, ponieważ świadków tego zdarzenia brak, przyjmijmy jednak, na potrzeby opowieści, że były one tajemnicze. Na pewno w tajemniczych okolicznościach się pojawił, ale o tym na końcu. 

Nie mam zdjęcia noża, dlatego postanowiłam zamieścić tutaj swoje zdjęcie. Jestem w końcu  bohaterką historii. I mam ładną czapkę. 
     Moja babcia, właścicielka zaginionego noża, była niezbyt zadowolona z jego braku. Jesteś mistrzem eufemizmu. Wszczęto poszukiwania. Wszystko na próżno. Noża po prostu nie było. Rozmontowaliście prawie całe mieszkanie. Szczegóły. Pogodziliśmy się jakoś ze stratą tego przedmiotu. Zaczęły dziać się jednak niezwykłe rzeczy... Przedmioty wędrowały sobie po mieszkaniu niczym kamienie w Dolinie Śmierci. Pozostawiona na parapecie książka nagle przenosiła się na łóżko. Wystarczyło tylko na chwilę spuścić ją z oczu. Niezłe wytłumaczenie dla twojego bałaganiarstwa. 



     Podczas jakiegoś rodzinnego przyjęcia, może były to czyjeś urodziny, nie pamiętam za dobrze jestem stuletnią babcią, wstawiałam naczynia do zlewu. Patrzę, leży w nim jakiś nóż. Podnoszę go, zadziwiona. To zaginiony nóż! Pojawił się w zlewie po prawie roku od zniknięcia. Nikt z obecnych w domu nie włożył go tam. Przynajmniej tak twierdzili. Od tego czasu tajemnicze wędrówki przedmiotów ustały. Mój racjonalizm jest wystawiany przez życie na naprawdę ciężkie próby.


 A Wy? Jak myślicie, co się stało? Wydarzyło się  u Was coś podobnego?


14 komentarzy:

  1. Tylko nie po twarzy! :D
    http://ridelite.pl/trudnesprawy/show.php?id=1095474653.jpg&dir=140630

    A tak na poważniej-też mam tak z moimi rzeczami. "Ludzie bezdomni" gdzieś zaginęli, gdy miałam omawiać tę cudowną lekturę. Znaleźli się miesiąc później xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDd

      Usuń
  2. To tak jak z moim medalikiem D: Tylko, że on wraca szybciej niż znika. Często coś szybko mi znikało i szukałem, szukałem, a odnajdywało się dopiero za jakiś czas i to w miejscu gdzie już szukałem.
    Ale ja to jestem ja.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja tam w pewne zjawiska paranormalne wierzę - a raczej może wierzę w to, że istnieją, a my po prostu nie potrafimy znaleźć racjonalnego wytłumaczenia, które zapewne istnieje, więc to wszystko negujemy ;D (oczywiście są tego granice hue hue)

    OdpowiedzUsuń
  4. Łaaa, ale szaleństwo! O co chodzi, co się dzieje? U mnie w ten sposób zniknęła legitymacja szkolna ;_;

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczerze mówiąc... chciałabym nie wierzyć, ale trochę nie mam odwagi. Taki mały tchórz ze mnie - lepiej nie opowiadać się za sceptyzmem, by w razie potrzeby być neutralnym C:

    OdpowiedzUsuń
  6. ładną masz czapkę. I włosy też ;) U mnie zdarzało się coś typu - chciałam wziąć talerz na kanapki, ale najpierw podeszłam do lodówki po masło. Odwracam się znowu do blatu, a tam talerz, który chciałam wyjąć. o.O

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojejku, co za historia :D Ja już chyba we wszystko uwierzę...
    Btw. śliczna jesteś!

    OdpowiedzUsuń
  8. Muszę przyznać, że również jestem bardzo sceptyczna w takich kwestiach, wchodzą w to pewne sprawy osobiste, o których nie pragnę wspominać. Mimo to w moim życiu, a historia mojej rodziny tak się składa jest dosyć tajemnicza, wydarzyło się parę sytuacji, które napawają mnie zwątpieniem czy na pewno wszystko jest namacalne, udowodnione itd, itp.. chyba mi się nie wydaję. Kiedyś nie wierzono, że rzeczy, których nie widać właśnie gołym okiem, nie można ich poczuć i dotknąć po prostu nie mają prawa istnieć... a podam banalny przykład komórek, atomów etc... Czemu nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy cud można naukowo wytłumaczyć, tylko jeszcze nie teraz?

      Usuń
  9. Ładne zdjęcie, ale penie nóż ktoś podrzucił. Aczkolwiek wiele razy miałam takie "dziwne" sytuacje. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziwna sytuacja...`ale ostatnie zdjęcie w poście mnie rozbroiło. Haha! Masz bardzo fajne poczucie humoru. :)

    OdpowiedzUsuń