poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Wspaniałe amulety, skuteczność gwarantowana!

     Przeglądałam sobie jakiś czas temu ofertę pewnego sklepu ezoterycznego (nie pytajcie). Rzuciłam oczami (jednym okiem źle mi się czyta) na amulety. Talizmany też można kupić, ale wbrew pozorom to nie to samo, co amulety, ponieważ te pierwsze mają za zadanie przyciągać dobre zdarzenia, a drugie chronić przed złem. Czy wiecie, że tylko za dwanaście złotych możesz zacząć osiągać sukcesy w nauce lub zapewnić ochronę swojemu samochodowi?

Moja wersja amuletu. Napisane na ręce pewnie dodaje jeszcze więcej many.

     Amulety, o których mówię, to skrypty runiczne wykonane na szkle, można te cuda zamocować praktycznie wszędzie, to takie praktyczne. Są mniejsze nawet od pudełka zapałek, dlatego dyskretne i nie ma możliwości, że nie będzie dla nich miejsca. Cała magia kryje się w tajemniczych runach. Dzięki nim możesz poradzić sobie praktycznie ze wszystkim – z chorobami, miłością, szkołą, pracą, chronić dom, samochód, zyskać pieniądze, uciec przed czarną magią...

http://as2.pl/amulet-ochronny-domu-runy-p-921.html

     Tak. Kilka kresek na szkle ma mieć wpływ na otaczający nas świat. W takim razie dlaczego nie mogę napisać sobie na drewienku ,,dużo mang pieniądze szczęście dobre oceny" i nosić w kieszeni? Przykładowo, napis na amulecie miłości brzmi mniej więcej tak ,,dar współpraca/sprawiedliwe prawo/koń kobiecość rodzina/dom". Dlaczego w takim razie ludzie wybierają runy? Mnie przypomina to trochę wierzenia dawnych polskich chłopów, którzy zazwyczaj nie potrafili pisać i czytać, dlatego traktowali pismo z nabożną czcią i często nosili kartki z napisami, które miały pełnić rolę amuletów i talizmanów. Kartki ze słowami w obcych językach miały jeszcze silniejsze działanie. Niezrozumiałe, tajemnicze – zupełnie inaczej czyta się horror, w którym bohaterka ma na imię Wiesia i Kate. 


     Magiczne symbole, runy... Na pewno działają. Kilka kresek wpływa na moje oceny. Kilka kresek zapewni mi miłość. Kilka kresek ochroni mnie przed czarną magią. Oh wait, akurat w tym ostatnim przypadku wszystko możliwe. Prościej zrzucić wszystko na kilka kresek niż się postarać, ale często amulety to takie dmuchanie na zimne.

http://www.lapidarium.pl/pl/oa.htm
To dopiero mocarny amulet :D

     Co powiecie? Może zaopatrzycie się w takie amulety? A może wybieracie moją wersję amuletu?


40 komentarzy:

  1. ej, a myślisz, że jak na czole sobie jebnę takie zaklęcie, to będzie ono miało jeszcze większą moc xD? hm, pora sprawdzić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może powstać efekt uboczny i zostaniesz jednorożcem, z takim niefajnym rogiem.

      Usuń
    2. Nie, gwarantuję, że to zadziała!

      Usuń
  2. O nie, właśnie zdałam sobie sprawę że nosząc na ręku napisy typu ,,kartki do ksera", ,,biblioteka" czy ,,matma jutro" prawdopodobnie używałam tajemnych amuletów mających na celu: uchronienie mnie przed płaceniem w punkcie ksero, sprowadzenie na mnie szczęścia w czasie przeglądania zawartości biblioteki i, mam nadzieję, poprawienie moich ocen z matmy.
    To ostatnie by się przydało, ale na próżno. Napisy musiały być złą czcionką, bo nie zadziałało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuj cyrylicą, komunistyczna magia powinna pomóc.

      Usuń
    2. Komunistyczna magia to oksymoron.

      Usuń
  3. Pięknie to wygląda w mojej wyobraźni, gdy bierzesz swoje oczy i rzucasz z rozmachem na amulety. Mam nadzieje, że nic im się nie stało?

    A na serio, to nigdy nie wpadło mi do głowy, że amulety i talizmany czymś się różnią.
    Ja w to nie wierzę. Póki nie muszę. Najlepszym przykładem są moje gitary- elektryk ma gruby pokrowiec beż żadnej zawieszki. Klasyk ma dziurawy i cienki pokrowiec z przywieszonym moim idiotycznym, pluszowym słoneczkiem, który ma przynosić mu szczęście. Bo jak upuszczę elektryka, to on nawet tego nie poczuje, a dla klasyka skończyłoby sie to tragicznie, wiec mogę ufać tylko słoneczku :P
    I oto zaczątki dobrej rozprawy filozoficznej.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Robiłam sobie kiedyś amulety. Raz przed zdawaniem na prawko i powiem, że mi się poszczęściło. Amulety dobra rzecz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakoś nie wierzę w ochronną moc takich rzeczy. Jakby nie było, nie wierzę też w zbawczą moc medalików. Jak dla mnie są one tylko symbolem przynależności do danej wiary, a nie (jak to sądzi wiele moherowych babć) ochroną od mocy szatańskich. Takie twierdzenie jest równie pogańskie co talizmany i amulety, ale jeśli im na to zwrócić uwagę, to nagle się okazuje, że człowiek jest wyznawcą Belzebuba...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dobrze mnie rozumiesz :D Mam dokładanie takie same zdanie na ten temat. Szkoda, że niewiele osób myśli równie trzeźwo.

      Usuń
    2. Mój medalik z Jezusem przynosi szczęście. Pomimo tego, że jestem ateistą, to przynosi. Kłamcy :c

      Usuń
  6. Poprzedni wpis chyba zjadł mi blogger...
    Runy! W uwielbianej przeze mnie i mojego ukochanego szwecji kamieni runicznych jest cała masa, więc i ich zakodowany jezyk nie jest mi obcy. Chociaż wierzenie uważam za czystą symbolike i bardziej intrygującą ciekawostkę, niż faktyczne tajemne moce :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Amulety są dość ciekawym wierzeniem, a właściwie ich domniemana moc, ale to czasami chyba coś w rodzaju placebo, dlatego w jakiś sposób pomaga ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój medalik z Lichenia przynosi szczęście! :c

      Usuń
  8. Fajnie wyglądają takie runy. Zawsze chciałam mieć taki mój osobisty amulecik.

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajnie by było, kupić sobie szczęście za 12 peelenów

    OdpowiedzUsuń
  10. Odpowiedzi
    1. Ja jeszcze żyję. Jeszcze.

      Usuń
    2. To jeszcze ma jakieś powiązania z początkiem roku szkolnego czy to tylko ja przedawkowałam polski i interpretacje? ;_;

      Usuń
    3. Chyba tylko Ty przedawkowałaś, mnie gramatyka się nigdy nie imała :)
      Powiem Myszy, że tęsknicie :D

      Usuń
    4. Tak ogólnie to nie żyjemy.

      Usuń
    5. Nazewnictwo gramatyki to owszem zło, ale odnajdywanie w poezji takiej czy innej odwołań do Biblii i kultury antycznej - jeszcze większe. ;_;
      No kurczę D: Ripinpis i te sprawy, morzosfera będzie bez Was uboższa. ;_;

      Usuń
  11. Amulety i talizmany? Jakoś trudno mi wierzyć w ich działanie :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeśli się w to mocno uwierzy to albo zadziała albo nie. Wystarczy chcieć coś zrobić i się o to starać, a amulety wyrzucić do kosza. Ewentualnie sprzedać jakiemuś idiocie w necie. :D
    Kilka lat temu, wierzyłam w to w podstawówce. Tam dzieci we wszystko wierzą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet.w.to,że.miało.się.zegarek.jak.Martin.Tajemnica!

      Usuń
    2. Tajemnice. Wszędzie tajemnice.
      Zapożyczę sobie te kilka kresek, bo też chcę mieć szczęście. :D

      Usuń
  13. Witam! Z racji, że Phantom nie jest już oceniającą, proszę o umieszczenie informacji w zakładce "kolejka" czy nadal oczekujesz oceny, a jeśli tak, to prosimy o adnotację, do której oceniającej chciałabyś trafić. Pamiętaj, że Twój blog ma numerek, a to oznacza, że na pewno nie trafisz na koniec kolejki. Pozdrawiam!
    Mediate,
    http://o-pieprz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie mam amulety, aczkolwiek twój amulet "Dużo mang" jest świetny i chyba sama sobie taki sprawię!
    http://otaku-okaeri.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Och, chciałabym, żeby kilka kresek rozwiązało moje problemy ;_;

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja tam nie wierzę w amulety :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Hej:) dzięki za komentarz. Tak,masz rację, nie było mnie bardzo długo! Ale przez brak komentarzy przy starannie przygotowywanych postach po kilka godzin tracę wiarę w to co robię i rzadko coś dodaję:)

    OdpowiedzUsuń
  18. czy tylko ja przeczytałam sklepu erotycznego? XD nieważne, w kazdym razie... amulety są spoko, póki wydaje się nam, że działają :D moje niedziałające wylądowały w koszu i przestałam w to wierzyć, o :P

    OdpowiedzUsuń
  19. ciekawe. powiem szczerze, że nigdy się nie zagłębiałam w sprawy amuletów, talizmanów, szczęśliwych rzeczy... choć znając mnie bardzo szybko potrafiłabym się w to zagłębić i wierzyć. nie wiem jednak czy chcę. na razie chcę dojść do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. :) warto przeczytać wyznania gejszy chociaż raz w życiu. Sama więcej nie przewiduję. Ta bibliotekarka była jakaś dziwna! Chociaż w ksiażce pojawiają sie sceny seksualne, ale nie są zbyt gorszące.
    www.japonskiwachlarz.blogspot.com

    pozdrawiam i dziekuje za komentarz:)

    OdpowiedzUsuń