Ludożerca wraca! Jestem taka szczęśliwa, że znów mam okazję pisać na tym blogu. W „zawieszeniu” niestety brałam udział ja, zniknęłam ze strefy blogowej, nikogo nie uprzedzając, co uważam za błąd, skoro nikt nie chciał mnie przekreślić. Jednakże cieszę się, że dostałam kolejną szansę, nie mogę jej zmarnować. Korzystając z okazji – bardzo serdecznie witamy Ronnir w naszej redakcji! Mam nadzieję, że będzie nam się wszystkim dobrze pracowało, a także, że czytelnicy będą zadowoleni. Shiarou/Raven
Węgierski kompozytor Reszo Seress
stworzył ją pewnej deszczowej niedzieli w grudniu 1932 r., w Paryżu. Jego
narzeczona zerwała zaręczyny, przez co Seress popadł w głęboką depresje. Kiedy
rozmyślał o tym, jak przygnębiająca okazała sie właśnie ta niedziela jego
życia, do głowy przyszła mu smutna, nieznana melodia. Nieoczekiwany pomysł
wyrwał go z apatii. Napisał więc piosenkę i nadal jej tytuł "Ponura niedziela."
Jej słowa mówiły o tragicznych przeżyciach kochanka. Jego narzeczona umarła, a
młodzieniec chce popełnić samobójstwo, aby znów sie z nią połączyć.
Kiedy
Seress chciał upowszechnić swą kompozycje, wydawnictwo odmówiło mu publikacji
nut, ponieważ uznano, ze "Ponura niedziela" jest zbyt melancholijna.
Uważano, że będzie lepiej, jeżeli ludzie nigdy jej nie usłyszą. Była to myśl
wręcz prorocza, ponieważ wkrótce po opublikowaniu w innym wydawnictwie, smutna
piosenka zdobyła ponurą sławę. Zaczęto wierzyć, że wywołuje manię samobójczą.
Pierwszy przypadek zanotowano wiosna 1933 r. Młodzieniec, siedzący w kawiarni
poprosił orkiestrę o wykonanie "Ponurej niedzieli." Kiedy orkiestra
skończyła grać, poszedł do domu i zastrzelił się. Relacjonując osobliwe dzieje
piosenki w The Unknown (maj 1987), Tane Jackson opisuje wiele innych podobnych
sytuacji, choć nie podaje żadnych nazwisk ofiar na potwierdzenie jej fatalnej
mocy. Podobno wśród ofiar smutnych tonów znalazło się także kilku piosenkarzy,
którzy odważyli sie dodać utwór do swojego repertuaru.
Pewnego
dnia zaniepokojeni mieszkańcy domu w Londynie włamali sie do mieszkania, z
którego dobiegały ich obsesyjne dźwięki "Ponurej niedzieli". Na
podłodze leżała właścicielka mieszkania, młoda kobieta, która zmarła z powodu
przedawkowania narkotyków, podczas gdy gramofon bez końca odtwarzał płytę z
melancholijna piosenka.
Pod koniec lat trzydziestych samobójstw było juz tak wiele, ze rząd węgierski zabronił publicznego wykonywania "Ponurej niedzieli." Wielu muzyków przyjęło tę decyzje z wielką ulgą, ponieważ obawiali sie o swój własny los, ilekroć musieli wykonywać dziwna kompozycje Seressa. Liczne rozgłośnie radiowe, w tym BBC, rozważały zakaz jej emisji. Stacje lokalne w Stanach Zjednoczonych odmawiały jej nadawania. Kilka rodzin samobójców połączyło siły, domagając się całkowitego zakazu jej wykonywania. Ogółem naliczono 200 ofiar melodii.
Angielską
wersję "Ponurej niedzieli" stworzył Sam Lewis. W 1941 r. piosenkę
włączyła do swojego repertuaru i nagrała na płycie Billie Holliday. Wówczas
jednak sława utworu zmalała w obliczu dramatycznych wydarzeń historycznych.
Druga wojna światowa zbierała krwawe żniwo, a prawdziwe tragedie przysłoniły
urojone dramaty. A jednak nawet wtedy zdarzały sie wypadki zainspirowane
osobliwa melodia.
Gordon
Beck z Salisbury w Wiltshire, lotnik z 76 szwadronu RAF Yeravda, służący w Poonie
w Indiach w 1946 r. wspominał niedawno, jak jeden z jego kolegów doznawał uczucia
wielkiego smutku, ilekroć słuchał płyty z "Ponurą niedzielą" (w
wersji nagranej przez orkiestrę Artiego Shawa i wokalistkę), twierdząc, że
nękają go wówczas myśli samobójcze. Beck nie przejmował się zwierzeniami kolegi,
ale zrozumiał jego niepokój, kiedy siadł za sterem samolotu. Stwierdził wówczas,
że melodia "Ponurej niedzieli" obsesyjnie go prześladuje, mimo
hałasującego silnika. Postanowił więc nigdy więcej nie słuchać posępnej
piosenki.
Jak
wyjaśnić niezwykły wpływ melodii? Tane Jackson twierdzi, ze Seress wyraził
swoje własne głębokie uczucie rozpaczy tak sugestywnie, ze udzielało sie ono słuchaczom
jego kompozycji. Ogarnięci smutkiem, postanawiali odebrać sobie życie. Nie jest
to tak nieprawdopodobne, jak mogłoby sie wydawać. W książce The Secret Power of
Musie, David Tame dowodzi, ze muzyka miewa niezwykły wpływ na zachowanie ludzi.
Może powodować stres i zmianę rytmu uderzeń serca, wpływać na procesy trawienne
i metaboliczne, kształtować reakcje emocjonalne i intelektualne.
W
dziejach "Ponurej niedzieli", najbardziej znamienne wydaja sie losy
ludzi, którzy przyczynili sie do jej powstania. Jej kompozytor, Reszo Seress
popełnił samobójstwo w 1968 r., skacząc z okna. Uprzednio miał wyznać, że juz
nigdy nie stworzy żadnego przeboju. Dziewczyna, która odtrąciła go przed laty,
także popełniła samobójstwo. Obok jej ciała znaleziono kartkę, na której
widniały słowa: "ponura niedziela."
Jeśli chodzi o ten utwór to szczerze przyznam – mam mieszane uczucia. Raczej
zwykle nie daję się przestraszyć zwykłymi strasznymi historiami, podchodzę do
tego, jako do zwyczajnej historii, nawet jeśli piszę dla Ludożercy. Problem w
tym, że jednak ten utwór sprawił, że czułam się nie pewnie pisząc ten tekst,
poprawiając go, a sama melodia utkwiła mi w głowie. Może nie budzi we mnie
myśli samobójczych, jednak sama świadomość, że ludzie mogli umrzeć właśnie z
powodu tej piosenki sprawia, że czuję się dziwnie. Mam słabość do piosenek
opowiadających o czymś, ta z pewnością do takich należy. Nie mogę powiedzieć,
że bardzo na mnie ta piosenka działa, ale także nie mogę powiedzieć, że nie
wzbudza we mnie żadnych uczuć. Powiem nawet, że jest dość depresyjna. Nie wiem
co mam o tym sądzić, jednak sądzę, że poniekąd mogę powiedzieć, że człowiek
raczej nie zareaguje obojętnie na piosenkę, w którą są włożone uczucia. Ja
raczej na razie będę omijać ten utwór, a Wy? Co o tym sądzicie?
Ta piosenka działa jak Werter! Ale czytanie jego listów bardzo na mnie wpływa, a słuchanie tej piosenki niespecjalnie. Nie powiedziałabym, że jest jakaś szczególna, gdyby nie ten opis i ostrzeżenia.
OdpowiedzUsuńUtwór jakoś szczególnie na mnie nie działa.
OdpowiedzUsuńCóż, też się zastanawiam co w niej specjalnego, ale uznałam, że sama historia dosyć ciekawa.
OdpowiedzUsuńJak słucham tej melodii, to ten początek kojarzy mi się z horrorami i mój organizm (nawyk) czeka co złego się wydarzy. Ale sama melodia nie jest zła. Może dlatego, że nie rozumiem tekstu i nie przemawia to do mnie. Jeśli mam być szczera, znam o wiele bardziej melancholijne piosenki (np. "this will make you cry" w wersji pianino czy melodia z filmu "Requiem for a dream" (która doprowadza mnie do obłędu)). Jednak historia jest bardzo ciekawa i oryginalna.
OdpowiedzUsuńMelodia z początku przerażająca, nietypowa... Każda historia w sobie coś ma ;)
OdpowiedzUsuńJa jestem mega szczęśliwa, im nas więcej tym lepiej :)
Rzadko słucham piosenek na blogach, ale jak ktoś dodaje TAKĄ historię! Włąściwie piosenka jest trochę jak z horroru i mnie aż TAK nie przygnębia...Mam wrażenie, że to ponury mit zrobił z "ponurej niedzieli" śmiercionośną melodię. Ludzie chcieli umierać przy czymś odpowiednio smutnym, słuchali ją do znudzenia, sami pogrążali się w swojej psychozie. Naprawdę, znam wiele piosenek, które bardziej przygnębiają, ale nie mają takiej legendy. Zaczynałam słuchac z niepokojem-bo a nuż na mnie też podziałą-ale szybko mnie znudziła. Bo zasadniczo jest nudna i mętna, nawet nie dosłuchałam do końca. To my sami dopisujemy dramatyzm do niej.
OdpowiedzUsuńChyba.
CZołem
Cudna melodia. W moim rankingu już pierwsze nuty przebiły utwór ,,Carmina burana" Carla Orffa...A to znaczy,że STRASZLIWIE mi się podoba! XD
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń