czwartek, 31 stycznia 2013

Aury widziane oczami sceptyka wyglądają inaczej.

     Pani, pani, widzę w pani aurze złe barwy, za jedyne 9,99 mogę zdradzić, czego powinna się pani wystrzegać, by osiągnąć większą satysfakcję z życia!

     A teraz oddychamy powoli, stapiamy się ze światem i pozwalamy, by powietrze nasycało nasze aury...

     Któż nie kojarzy podobnych haseł wygłaszanych przez mniej lub bardziej natchnionych ludzi? Ja słyszałam ich całkiem sporo i postanowiłam dowiedzieć się nieco więcej o tych całych aurach, oczywiście, informacji szukałam w Internecie, no bo gdzie. I co ciekawego znalazłam? Czytajcie notkę i rozkoszujcie się srebrzystymi mordkami Helołkiti przenikającymi przez powłoki astralne!

,,Kolor podstawowy aury

Najbardziej widoczny w naszej aurze jest kolor podstawowy, ponieważ on dominuje.

Związany jest z naszymi utrwalonymi cechami charakteru i ogólną postawą życiową.

Ludzie często mi się zwierzają, że nie są z niego zadowoleni. Być może wyobrażają sobie, że mają piękną, uduchowioną, fioletową aurę, i są rozczarowani, gdy się okazuje, że jest to pospolita czerwień. Martwią się tym zupełnie niepotrzebnie.
Myślą o tradycyjnym znaczeniu barw, zapominając o innych, uzupełniających aspektach."

     Kolor podstawowy, czyli czerwony, niebieski i tak dalej? To dlaczego jest tu mowa o fiolecie? Zagubiona mysza... Ludzie zwykle nie są z siebie zadowoleni, ale to się nazywa brak poczucia własnej wartości, pewnie takim skrajnie zakompleksionym osobom aura też wydaje się nie taka i gorsza. Wiadomo, aura zawsze bardziej zielona tam, gdzie nas nie ma. Hm, to kluczowe znaczenia ma ten kolor dominujący, czy jednak dodatki? Na razie jestem dość zbita z tropu, ale może dalej się rozjaśni?
Teraz zobaczmy, co znaczą te kolory. 

CZERWONY: siły żywotne, zdrowie, agresja, zmysłowość.
POMARAŃCZOWY: emocje, przyjemności, energia, współdziałanie.
ŻÓŁTY: optymizm, zadowolenie, zdolności, kreatywność.
ZIELONY: uzdrawianie, serdeczność, współczucie, umiłowanie przyrody.
NIEBIESKI: nauczanie, kreatywność, komunikacja, rozwój, talenty.
INDYGO: mądrość, charyzma, dojrzałość, jasnowidztwo.
FIOLET: duchowość, inspiracja, świadomość, humanitaryzm.
RÓŻOWY: młodość, delikatność, wrażliwość, naiwność.
BRĄZOWY: pokora, poświęcenie, ostrożność.
BIAŁY: duchowość, czystość, bezinteresowność.
SREBRNY: intuicja, idealizm, marzycielstwo, wizjonerstwo.
ZŁOTY: nieograniczony potencjał.
     Hmm, na większości stron wygląda to właściwie podobnie. Chociaż to na plus, nie muszę się zastanawiać, która wersja się mi najbardziej podoba, i którą postanawiam wyznawać :) Ale dlaczego to wszystko jest takie oczywiste? Czemu brązowy nie może oznaczać umiłowania przyrody? A jeśli chodzi o aurę Inuity, który naturę kojarzy głównie z bielą śniegu, albo Aborygenów, którzy żyli wśród pomarańczowych skał? No dobrze, nie kłócimy się, oczywiście, że TAK MUSI BYĆ. Nasunęła mi się analogia do Belli z (nie)sławnego ,,Zmierzchu", której ulubionym kolorem był brązowy. Coś w tym jest, przynajmniej jeśli chodzi o postacie książkowe, ciekawe, co z Edziem (niestety, wampirem, a nie alchemikiem). 
,,Spotkałem osoby obdarzone każdym z wymienionych kolorów podstawowych. Często żyją one zgodnie z uznanym wzorcem danej barwy. Mogą jednak równie dobrze postępować niemal całkiem odwrotnie. Bywają na przykład ludzie biznesu z każdym z podstawowych kolorów. To samo dotyczy nauczycieli, lekarzy, prawników, hydraulików, urzędników i przedstawicieli każdego innego zawodu. Również wśród bezrobotnych, czy nawet w więzieniu, pojawią się wszystkie kolory."
,,pomóż wspomóż dopomóż wyjątku czuły odeprzeć tłumnie armie reguły" 

,,Dlaczego? Można by się spodziewać, że każdy człowiek obdarzony złotym kolorem podstawowym będzie robił coś naprawdę wartościowego w życiu, a każdy, kto ma fiolet lub biel jako barwę podstawową, będzie duchowo wyemancypowany."
Tak, też się tego spodziewałam, a teraz znowu nic nie rozumiem. 
,,W rzeczywistości ludzie są istotami złożonymi i nie można ich klasyfikować w tak prosty sposób. Jeśli spytasz osoby o pomarańczowym kolorze podstawowym, czy miewają silne emocje, ich odpowiedź będzie niejednoznaczna. Niektórzy zdecydowanie przytakną, inni zaprzeczą, jakoby odgrywały one jakąkolwiek rolę w ich życiu. Bez względu na odpowiedź, ty będziesz wiedział, że na pewnym etapie życia dana osoba będzie mieć w sobie potencjał, który pozwoli jej dobrze wykorzystać drzemiące w niej emocje."
     Hmmm, mnie się trochę wydaje, że to takie szukanie awaryjnej drogi ucieczki, na wypadek sytuacji w stylu:
  - Proszę pani, ale ja wcale nie jestem zdrowy, mimo, że mam pomarańczową aurę, reumatyzm mam taki, że ho, ho!
  = - Ee, no wie pan, ludzie są istotami złożonymi...
     Ale oczywiście, to tylko domysły, przepraszam, nie mogłam się powstrzymać*.
,,Niektórzy ludzie spędzają całe życie, wykonując nieodpowiednie dla siebie prace, których bardzo nie lubią. Nie muszę mówić, że odzwierciedla się to w ich niewielkiej aurze, o przygaszonych kolorach. Ludzie ci żyją tylko połowicznie. Porównaj to z człowiekiem kochającym swój zawód. Co rano zaczyna dzień podekscytowany i pełen radości. Załóżmy, że ma szczęśliwe życie rodzinne, dające poczucie spełnienia, że kocha i jest kochany. Jego aura będzie duża, kolory jasne, pełne energii i życia. Możesz znać dwie osoby o tej samej barwie podstawowej, ale tylko jedna z nich żyje pełnią życia, podczas gdy druga wegetuje. Ktoś obcy, patrząc na ich aurę, od razu zgadnie, kto jest człowiekiem spełnionym, a kto nie."
     A to ma sens. Poważnie. Nie można lekceważyć mocy powołania.
     Oczywiście, to nie wszystko, są jeszcze kolory nastrojów. Ale jak je odróżnić od tych podstawowych? Zaraz się dowiem. Hm, szukam, szukam i raczej nie mogę znaleźć, może zwyczajnie źle szukam, albo gdy jest się doświadczonym w takich sprawach, po pewnym czasem zaczyna się to jakoś odróżniać, znowu mam ochotę powiedzieć ,,wiem, że nic nie wiem"... Znalazłam coś, co nazywa się
,,Okreslenie pierwotnych kolorow aury za pomoca technik radiestezyjnych, wykorzystujac rozdzke lub wahadelko."
ale po przeczytaniu opisu stwierdziłam, że to zbyt skomplikowane dla takich laików jak ja. Będę wdzięczna za pomoc! Dobrze, mniej więcej wiem, co oznaczają kolory, zresztą zawsze można sprawdzić, teraz trzeba popracować nad zobaczeniem tej całej aury. Moja koleżanka uważa, że widzi aury, często wtedy, gdy się nudzi, zwłaszcza w kościele. Niestety, mnie nie udało się jeszcze dostrzec niczego w tym stylu, nawet w kościele, a bardzo się starałam. Może to wina mojej wady wzroku? Ale przecież koleżanka też jest krótkowidzem, czyli problem musi leżeć gdzie indziej. Co to oznacza? Pora na trening!
,,Odświerzyłem więc co nie co swoją pamięć i przypomniałem sobie, iż czasami w kościele zamiast wodzić bezwładnie oczami po ołtarzu lub wiernych wpatrywałem się nieprzerwanie w kapłana odprawiającego mszę. Po kilku chwilach udawało mi się zwykle zobaczyć białe halo otaczające kapłana. Nieomylny znak, iż mam predyspozycje do widzenia aur. Poza tym, z tego co wiem, wyjątkowo szybko się uczę."
     Aaaaaaaaaaaaaaaa! Koleżanka miała rację, coś musi być z tym kościołem na rzeczy. Hmm, czy to, że nic nie widzę w kościele, oznacza, że nie mam predyspozycji? :c
,,Usiądź wygodnie i odpręż się.
Światło w pokoju powinno być łagodne, ale nie przyćmione. Usiądź tak, by wszelkie źródła ostrego światła znajdowały się za twoimi plecami. Niepotrzebne ci są promienie świecące prosto w oczy.Ustaw swoje ręce tak by były widoczne na tle jasnej ściany.
Złącz palce wskazujące i przyglądaj się im przez około 10 sekund, a następnie powoli odsuń je. Powinieneś zauważyć cienką, niemal niewidoczną nić energii, która się rozciąga i łączy palce, chociaż powoli się od siebie oddalają.
Gdy będziesz wykonywać to ćwiczenie po raz pierwszy, wyda ci się, że nić łącząca oba palce znika po osiągnięciu zaledwie centymetra długości. W miarę nabywania wprawy zobaczysz, że się nie zmienia, choćby przestrzeń między palcami wynosiła 10, a nawet 12 centymetrów."
     To ciekawe, bo znalazłam w Internecie tekst, którego autor uważał, że nie należy uczyć się widzieć aury, obserwując ludzi na białym tle, bo gdy wykonamy wtedy jakiś ruch (odsuwanie palców) ulegniemy zwyczajnemu złudzeniu optycznemu. Przepraszam, ale nie pamiętam, gdzie to było dokładnie. Trzeba próbować wszystkiego, więc zastosowałam się do tych zaleceń, tyle tylko, że ręce trzymałam w powietrzu, nie na tle ściany. Przyznam, że nie było to przyjemne doświadczenie, bo po pewnym czasie, gdy palce były jeszcze złączone, zauważyłam ciemne obwódki wokół nich. Albo mam biedną aurę, albo to bardzo wyraźny powidok był, co w przypadku moich oczu jest więcej niż prawdopodobne. Próbowałam i próbowałam, niestety, z miernymi efektami. Wydaje mi się, że albo te aury są jednak nieprawdziwe, albo nie mam predyspozycji, albo za mało ćwiczyłam. Albo aura nie ukazuje się na potrzeby bloga i ma na mnie focha, podobnie jak nasz stara znajoma, Krwawa Mary. 
A może Wy spróbujecie? Może dojdziecie do takiego master levela, że Wasza szczoteczka do zębów pomaluje Wam świat na żółto i na niebiesko...
,,W czasie tego samego badania udało mi się również zaobserwować, iż moja i żonyszczoteczki do zębów charakteryzują się podobnym poziomem emocjonalnym co ja. Ich intensywna obserwacja ujawniła wyraźne połączenie bladożółtymi nitkami energii."
Pozdrowienia od myszy i wszystkich moich myszoskoczków (krab jest obrażony)! 

*Dobra, ja po prostu zazdroszczę wszystkim oświeconym, którzy mogą sobie pooglądać aury.

http://zenforest.wordpress.com/2008/05/07/kolory-twojej-aury-jak-sie-zmieniaja-i-co-oznaczaja/ Tekst w tym kolorze pochodzi z powyższej strony. Opis znaczeń poszczególnych kolorów aury także pochodzi z wyżej wymienionej strony.
http://druidh.wordpress.com/2008/05/10/jak-nauczylem-sie-widziec-aure/
Tekst w tym kolorze pochodzi z powyższej strony.

http://www.witchcraft.pun.pl/viewtopic.php?pid=7932
Tekst w tym kolorze pochodzi z powyższej strony.

piątek, 18 stycznia 2013

Wielki głód na Ukrainie – historia Kseni Bołotnikowej

Nie polecam czytania tego osobom bardzo wrażliwym.



    Po pierwsze, przydałoby się przybliżyć czytelnikom pojęcie Wielkiego Głodu na Ukrainie. Jest to klęska głodu w latach 1932-1933 na terytorium ówczesnej Ukrainy. Jest on  konsekwencją wprowadzonej przez kierownictwo WKP(b) i władze państwowe Związku Radzieckiego polityki przymusowej kolektywizacji rolnictwa. Ofiary były oczywiście ogromne. Klęska pochłonęła około 3,5 milionów ludzi.


Ludzie umierający na ulicach z powodu głodu.
    Skutki tego wydarzenia są oczywiście przerażające, jednak mnie zainteresowała historia pewnej kobiety. Nasza dzisiejsza bohaterką będzie Ksenia Bołotnikowa. 
    
Ludzie, będąc niesamowicie zdesperowani, dopuszczali się różnych czynów. Nie można było liczyć na pomoc od władz. Głód bardzo męczył ludzi. Na początku ciało zaczyna "puchnąć". Pojawiają się bardzo ostre, przewlekłe bóle brzucha, z czasem zanikają one jednak. Człowiek jest otępiały. Właściwie zachowuje się jak półprzytomny. Takie osoby, z oczywistych racji, nie były do końca poczytalne.



    Tutaj własnie zaczyna się historia Kseni. Kobieta, bez nadziei na jakąkolwiek pomoc, zaczęła puchnąć. Ukrainka miała na utrzymaniu dwójkę dzieci. Dziewczynkę oraz chłopczyka. Nie mogąc już wytrzymać, poderżnęła gardło córce. Położyła ją na ławie, po czym przykryła. Następnego dnia odcięła dziewczynce głowę, a następnie wrzuciła ją do kotła by się pożywić. Ciało natomiast Ksenia pokroiła na kawałki oraz zakopała w gnoju. Tak oto kobieta zabiła oraz pożarła swoje własne dziecko.



    Chyba nie muszę dodawać, że takich przypadków było znacznie więcej. Podobno też w tym czasie można było (oczywiście nielegalnie) kupić ludzkie mięso.


czwartek, 10 stycznia 2013

Mięta sposobem na dobre oceny? TEST


    Któż nie kojarzy tego charakterystycznego zapachu? Mięta niewątpliwie jest jednym z najpopularniejszych ziół. Ludzie niemal od zawsze przypisywali jej magiczne i medyczne właściwości, przygotowane z niej wywary miały odpędzać wszelkie złe duchy. W starożytnym Rzymie adepci filozofii nosili wianki ze świeżej mięty (w ogóle ci Rzymianie bardzo lubili wianki, pewnie spodobałaby im się nasza Noc Kupały) i często żuli jej liście, bo wierzono, że mięta pobudza pracę mózgu. Oczywiście postanowiłam to sprawdzić, a nóż widelec trochę prawdy się w tym kryje? Czyż nie byłoby to cudowne, taki prosty sposób na poprawę pamięci, i co za tym idzie, także ocen? Jeśli u kogoś z Was mięta zieleni się w doniczce, może powiązać na jej łodyżkach supełki, włożyć do jedwabiu, a potem do łóżka. Mięta odgania złe myśli, a złe myśli wywołują koszmary, więc ten woreczek może mieć też działanie antykoszmarowe, zielony łapacz snów, wydanie nowe, ulepszone. 


        Przez tydzień piłam codziennie szklankę naparu miętowego. Nie wiem, czy to tylko siła sugestii, czy inny diabeł, ale naprawdę czułam się lepiej i jakoś lżej mi się myślało, rzadziej bolała mnie głowa, może Rzymianie mieli rację? W dodatku mięta jest naprawdę smaczna, każdemu może się przecież znudzić zwyczajna herbata, która zresztą zawiera szatańską teinę – krewną kofeiny. Nie wierzę, że to piszę, ale MIT POTWIERDZONY, mięta zaliczyła test z wynikiem pozytywnym. Nie jest to jakaś drastyczna zmiana, ale jakieś tam działanie czuję. Może Wy też spróbujecie? Koniecznie napiszcie, jakie macie efekty! 


Nie martwcie się, kolejne posty będą ciekawsze.

środa, 2 stycznia 2013

,,Deformacja!" czyli Dark Wood Circus.

     Wielu z tutaj obecnych miało w życiu styczność z Vocaloidami. Wielu fanów zna na pewno piosenkę Dark Wood Circus opartą na prawdopodobnie prawdziwej historii.

      Streszczając: Miku trafia w tej piosence do cyrku. Zamiast własnych nóg ma przeszczepione kończyny sarny. Razem z nią są tam też inne zdeformowane i dziwaczne dzieci. Wszystko polega na tym, że są one porywane i wystawiane przed publiką. Pytanie brzmi, czy ludzie naprawdę byliby w stanie coś takiego robić?


     Przekopałam cały internet, by znaleźć informacje na temat takich wydarzeń. Kiedyś pojawił się w Internecie koreański blog, na którym zamieszono (obecnie już nieistniejący) artykuł, który spekulował, że cyrki istniały naprawdę. Okazało się że podobne zdarzenia prawdopodobnie faktycznie miały miejsce. Co do czasu, są dwie opcje. Jedna mówi, że takie cyrki zakładano w epoce Edo (1603-1868), druga, że wszystkie te wydarzenia miały miejsce gdzieś między I a II Wojną Światową. Wszystko działo się w Japonii oraz Korei.

      Główne przyczyny powstawania tego typu miejsc również są dwie. Ludzie, jak i teraz, poszukiwali rozrywki. Był popyt na każdą ciekawą atrakcję. Wtedy wrażliwość ludzi była zupełnie inna niż obecnie, niestety. Jednocześnie, sporej części ludzi brakowało pieniędzy. Atrakcje nie tylko więc porywano, ale też rodzice, w akcie ogromnej desperacji, byli zmuszeni sprzedawać własne dzieci.

            Gdy ktoś znalazł się już w takim cyrku, co się z nim działo?

      By zapewnić widzom rozrywkę, stosowano naprawdę wiele okrutnych i drastycznych środków. Porwane dzieci próbowano udoskonalić. W tym celu obcinano im kończyny, czasem próbując przeszczepić części ciała różnych zwierząt. Dodatkowo polewano ich twarze kwasem, by wyglądały bardziej niezwykle. Przeszczepiano i likwidowano różne mięśnie, zwyczajnie bito, i zmuszano do kanibalizmu. Czasem  nawet gwałcono dzieci na oczach publiki. Ludzie potrafili zapłacić dużo pieniędzy by zobaczyć taki właśnie pokaz.

             Nie zachowały się żadne zdjęcia. Po pierwsze, pokazy cyrkowe oglądano wtedy przez niewielkie, okrągłe dziurki w namiocie, co znacznie utrudniało zrobienie zdjęcia. Po drugie, nawet jeśli komuś udało się zrobić fotografię, zostały one najpewniej spalone. Rząd Japonii nie chciałby, by wyciekło coś takiego, prawda? 

          Jak widać, niewiele można dowiedzieć się na ten temat. Jednak nietrudno wyobrazić sobie, jak okrutnie traktowano te dzieci.